wtorek, 25 lutego 2014

Arroz Chaufa - peruwiański ryż smażony

... a w zasadzie chińsko-peruwiański, gdyż to współcześnie klasyczne peruwiańskie danie wywodzi się z kuchni chińskiej. Przy okazji przepisu na aji de gallina wspominałem o wpływie rożnych kultur na kuchnię latynoamerykańską,  imigranci z Państwa Środka również wywarli na nią znaczy wpływ, szczególnie w Peru. Może wydawać się nam to zaskakujące, ale w XIX wieku kraj ten był celem dla wielu tysięcy chińskich imigrantów, a do dziś w Limie istnieje "China Town". Ich wpływ kulinarny był tak silny, ze narodziła się tam osobna kuchnia chifa, będąca połączeniem tradycji Chin i Peru. Z tej właśnie kuchni wywodzi się dzisiejszy przepis na arroz chaufa, czyli smażony ryz w warzywami i kurczakiem, czasem zawierający owoce morza. Jego ekwadorska wersja to chaulafan, znacznie częściej zawierającą owoce morza, natomiast bez obowiązkowego w Peru dodatku imbiru. Wybór warzyw użytych do przygotowania tej potrawy jest zasadniczo kwestia indywidualna, ale pozycją obowiązkową jest cebula siedmiolatka, ewentualnie zastąpiona inną zieloną cebulką ze szczypiorem. Zapraszam! 


Składniki:
- ugotowana pierś z kurczaka
- szklanka suchego ryżu
- 3 jajka
- 100 gr boczku
- 4 cebule siedmiolatki
- czerwona papryka
- 4 ząbki czosnku
- ewentualnie dodatkowe warzywa (np. groszek, marchewka albo seler naciowy)
- 2 łyżeczki drobno posiekanego imbiru
- sos sojowy do smaku

przepis na arroz chaufa

Wykonanie:
Ugotowaną pierś kurczaka pokroić w nieduże kawałki. Ryż ugotować na sypko, ewentualnie wykorzystać ryż pozostały z poprzedniego dnia. Peruwiańczycy zwykle gotują go dodając do wody rozgniecione ząbki czosnku (na szklankę suchego wystarczą 2). Ubijamy jajka i smażymy cienki omlet, który następnie kroimy na wąskie, nieduże kawałki. 


Arroz chaufa najlepiej jest przygotować w woku. Na odrobinie oleju podsmażamy pokrojony boczek na  tyle, aby był usmażony, ale nie chrupiący, dodajemy imbir, czosnek, paprykę i podsmażamy wszystko przez chwile. Wrzucamy kurczaka i ryż, energicznie mieszając smażymy wszystko przez kilka minut, tuz przed końcem dodając omlet, cebulkę i tyle sosu sojowego, aby ryż nabrał ciemnego koloru. Podajemy natychmiast gorące, posypując każdą porcję szczypiorem. Smacznego! 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Moros y Cristianos - czarna fasola z ryżem

Setki milionów ludzi, od Argentyny po Florydę, ze szczególnym uwzględnieniem Karaibów nie może się mylić - połączenie czarnej fasoli i ryżu jest wręcz idealne :) Niech Was nie odstraszy sam pomysł takiego miksu albo tez wygląd dania - kto go raz spróbuje, z pewnością stanie się jego fanem! Posiada ono wiele nazw w zależności od kraju, także przepisy przygotowania różnią się od siebie nieznacznie - mi osobiście najbardziej odpowiada przepis kubański oraz lokalna nazwa - moros y cristianos znaczy dosłownie "Maurowie i chrześcijanie" - a od nosi się to do wymieszanych ziaren czarnej fasoli i białego ryżu. Inna kubańska nazwa to arroz congri. Zasadniczo jest to dodatek do głównych dan, ale może tez stanowić samodzielny posiłek, bogaty w białko i błonnik, a do tego tak smaczny. Zaryzykuję stwierdzenie, ze to chyba moje ulubione danie ze wszystkich przepisów do tej pory opublikowanych na blogu, a zdecydowanie najczęściej przeze mnie przyrządzane. Suchą fasolę można z powodzeniem zastąpić fasolą z puszki, skraca to bardzo czas przygotowania. Zapraszam serdecznie!


Składniki:
- szklanka suchej czarnej fasoli
- szklanka ryżu, najlepiej długoziarnistego (u mnie na zdjęciach jest wyjątkowo okrągłoziarnisty)
- 100 - 200 gr wędzonego boczku pokrojonego w kostkę
- 1 zielona papryka
- 1 cebula
- 1 zielona cebulka
- ulubiona ostra papryka
- 2-3 ząbki czosnku
- łyżka kuminu
- łyżeczka suszonego oregano
- listek laurowy
- kostka rosołowa
- sól i pieprz do smaku


Wykonanie:
Fasolę namaczamy na noc (minimum na 10 h) w zimnej wodzie - na szklankę fasoli mniej więcej 3 szklanki wody. Następnego dnia w garnku podsmażamy boczek i dodajemy do niego pokrojone w kostkę cebulę, zieloną cebulkę ze szczypiorem oraz ostrą papryczkę i czosnek. Ciągle mieszając podsmażamy wszystko na wolnym ogniu przez ok 15 minut. Cierpliwie przygotowane sofrito jest gwarancja powodzenia w przygotowywaniu tego prostego dania. 


Do garnka dodajemy odsączoną fasolę i zalewamy mniej więcej litrem zimnej wody. Dodajemy przyprawy i kostkę rosołową, kumin jest lepiej dodać mniej więcej po 45 minutach, gdyż zbyt długo gotowany traci swój aromat. Gotujemy całość na średnim ogniu bez przykrycia aż fasola będzie miękka, nie powinno to zająć więcej niż 90 minut. Po tym czasie wsypujemy ryz i ewentualnie dodajemy trochę gorącej wody, jeśli zbytnio się wygotowała.


Dokładnie mieszamy, przykrywamy i gotujemy na małym ogniu przez ok 25 minut, aż ryż będzie miękki i wchłonie cala wodę. Tuz przed podaniem można dodać ostry sos i posiekana świeżą kolendrę, jeśli ktoś lubi. Smacznego! 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Aji de gallina- peruwiańska potrawka z kurczaka (kury)

Narodowe danie Peru - klasyczny, pyszny przykład kuchni kreolskiej, czyli genialnego połączenia tradycji kulinarnych Starego i Nowego Świata. To bogactwo i różnorodność jest tym, co nadaje kuchni latynoskiej jej wyjątkowość i czyni ją niewyczerpalnym źródłem wspaniałych przepisów. Niedawno opisywałem peruwiańską papryczkę ají amarillo, dziś zapraszam na danie z jej wykorzystaniem. Połączenie lokalnej kuchni andyjskiej z francuską sztuką kulinarną zaowocowało powstaniem tej wyjątkowej potrawki, która dziś jest pozycją kultową w menu każdej peruwiańskiej restauracji. Oryginalny przepis wymaga użycia aji amarillo w postaci pasty bądź świeżej, ale można zastąpić ją miksując zwykłą żółtą paprykę z dodatkiem jednej świeżej papryczki chilli (lepiej zielonej, ale to kwestia gustu, prawdziwe aji amarillo nie jest bardzo ostre). Tak w wypadku większości najpopularniejszych dań, nie ma jedynego słusznego przepisu na ají de gallina, co daje nam sporo swobody w doborze produktów. Najlepszym tego przykładem niech będzie główny składnik - chociaż jak nazwa wskazuje jest to zwyczajowo potrawka z kury, jednak zamiast niej zwykle używa się łatwiej dostępnego kurczaka (na marginesie dodam, ze akurat w Hiszpanii kurę można kupić w każdym mięsnym, choć oczywiście w żaden sposób nie może równać się z prawdziwą wiejską kurą). Dodatkowo jestem zmuszony używać nabiału bez laktozy, co też wymusiło pewne odstępstwa (opisane zostały w składnikach), ale danie wyszło wspaniale i nawet otrzymało pochwały od surowych oceniających :) Zapraszam na ají de gallina! 


Składniki: 
- pierś z kury bądź kurczaka (400-500 g)
- 3 papryczki aji amarillo (lub średnia żółta papryka i papryczka chili)
- puszka niesłodzonego (!) mleka skondensowanego (bądź 2 szklanki mleka zwykłego)
- 4 kromki chleba tostowego
- 50 g sera typu parmezan (ale ser typu mascarpone lub inny bez laktozy tez się nada)
- 2 łyżki mielonych orzechów pekan bądź włoskich
- cebula
- 3-4 ząbki czosnku
- sól do smaku
- ewentualnie kurkuma dla nadania koloru ( w przypadku zastąpienia aji amarillo zwykłą papryka żółtą)

Wykonanie:
Pierś ugotować w niewielkiej ilości wody bądź rosołu, wyjąć do ostudzenia, a pozostały rosół zachować. Chleb pokruszyć i namoczyć w mleku. Kiedy pierś ostygnie, należy pokroić ją na nieduże, 1-2 centymetrowe cienki paski. Pokrojoną w kostkę cebulę zeszklić w garnku na oliwie z oliwek, dodając posiekany czosnek. Pozbawione pestek papryczki zmiksować w blenderze razem z kilkoma łyżkami oliwy z oliwek i dodać do cebuli.



Paprykę z cebula dusić na wolnym ogniu często mieszając, a w między czasie zmiksować razem chleb,mleko, ser i orzechy, wlać całość do garnka. 


Całość dusić przez kilka minut na wolnym ogniu, jeśli użyliśmy zwykłego mleka to około 15 minut, jeśli kolor wydaje nam się mało żółty, można wzmocnić go odrobiną kurkumy. Dodać kurczaka, jeśli sos jest zbyt gesty, można go nieco rozrzedzić za pomocą pozostałego rosołu, do osiągnięcia pożądanej, kremowej konsystencji. Ostrożnie z solą, to delikatne danie nie powinno być przesolone! Tradycyjnie podaje je się z białym ryżem, ugotowanym na twardo jajkiem, żółtym ugotowanym ziemniakiem i czarnymi oliwkami - ja musiałem poprzestać na ryżu, mając na uwadze gusta domowników. Smacznego!



wtorek, 28 stycznia 2014

Salsa mexicana - podstawowy sos meksykański

Przepis na najbardziej uniwersalny ze wszystkich meksykańskich sosów jest tak prosty do zrobienia przy użyciu składników dostępnych w każdym warzywniaku (no może poza świeża kolendrą), ze od dzisiaj nie ma więcej wymówek i nie kupujemy już sosu gotowego, a podany niżej przepis traktujemy wyłącznie jako inspiracje do przyrządzenia swojej salsy, takiej jaka nam najbardziej smakuje. Raz przygotowana może z powodzeniem stać przez kilka dni w lodowce, doskonale tez nadaje się do pasteryzacji w słoiku. Zapraszam!


Składniki:
- 3 duże pomidory
- cebula
- średnia czerwona papryka
- pół zielonej papryki
- 3 ząbki czosnku
- ulubiona ostra papryka (suszona bądź świeże papryczki chili) - ilość dowolna
- łyżka octu balsamicznego
- po pół łyżeczki cukru, soli i kuminu
- mielony pieprz czarny do smaku
- opcjonalnie świeża kolendra

Wykonanie:
Cebule kroimy w kostkę i szklimy w garnku na oliwie z oliwek. Dodajemy następnie pokrojone w drobną kostkę obrane ze skorki pomidory, paprykę i czosnek. Na wolnym ogniu dusimy wszystko co najmniej 20 minut, pilnując, aby się nie przypaliło. Dodajemy przyprawy,ocet oraz listki kolendry i dusimy wszystko pod przykryciem na wolnym ogniu przez kolejne 15 minut. Smacznego!


-

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Aji amarillo

Tak jak kuchnia włoska kojarzy nam się z aromatem bazylii i oregano, tak samo wspomnienie o kuchni peruwiańskiej tym, którzy zetknęli się z nią chociaż jeden, jedyny raz, zapewne przywiedzie na myśl niezwykły smak pewnej papryki. Mowa o ají  amarillo- znaku firmowym niezwykle bogatej i różnorodnej gastronomii tego andyjskiego kraju. Jak wspominałem w poprzednim poście, słowo ají oznacza ostrą paprykę bądź typ potrawy przygotowanej z jej użyciem. W odróżnieniu od znanych meksykańskich papryczek chili (np. jalapeňos) czy tez naszej zwykłej, na co dzień używanej papryki, ají  amarillo nie jest formą tego samego gatunku! Jest odmianą gatunku Capsicum baccatum, po polsku -papryki jagodowej. Mimo nazwy, która sugerowałaby żółty kolor, ma ona jednak barwę bardziej pomarańczową. Jest dość pikantna, lecz nie za bardzo - akurat tak, ze bez problemu trafia w polskie gusta, zmiksowana w potrawie nadaje jej zaś lekko żółty, przyjemny kolor. 

Jest ona niezbędnym składnikiem do przygotowania szeregu narodowych, peruwiańskich potraw, takich jak choćby ají de gallina, lomo saltado, causa rellena oraz papa a la Huncaína, które mam nadzieje przedstawić niebawem na blogu. Papryczka ta jest dostępna na rynku świeża (o co dość trudno w Europie), mrożona (ma w zasadzie takie same właściwości jak świeża), w formie pasty w słoiku (najwygodniejsza forma do użycia, zawiera paprykę, sol i oliwę z oliwek) lub tez suszona na słońcu - w tym wypadku jest najczęściej sprzedawana jako ají mirasol. Proces suszenia sprawia, ze staje się ona mniej pikantna, nabiera za to bardziej intensywnego smaku i aromatu, dodaje tez daniom odrobiny słodyczy. Suszona papryczkę można zetrzeć na proszek bądź tez moczyć w wodzie przez kilka godzin i w tej formie dodać do dania (w tym wypadku warto zdjąć skórkę). 

Przygotowanie papryki jest bardzo proste: wystarczy odciąć końcówkę, rozkroić na pół, usunąć pestki i białą część. Nadaje się do wszelkiego rodzaju potrawek, gulaszy, zmiksowana znakomicie komponuje się ze smakiem majonezu, mleka, śmietany i sera wszelkiego rodzaju, co daje pole do popisu przy przygotowywaniu oryginalnych sosów i dipów. Smacznego!



czwartek, 23 stycznia 2014

Ostry sos z tamarillo

Po niespodziewanej miesięcznej nieobecności na blogu zapraszam na kolejny przepis rodem z Ekwadoru, w roli głównej ze składnikiem bardzo egzotycznym, aczkolwiek już czasem w polskich sklepach dostępnym - owocem sprzedawanym najczęściej pod nazwa tamarillo, w Ekwadorze znanym jako tomate de árbol. Rzeczywiście może on nieco przypominać z wyglądu pomidora, nawet bardziej po przekrojeniu na pół, charakteryzuje się jednak spiczastym końcem. Ma nieco grubsza od pomidora skórkę, która nie nadaje sie do spozycia, moze miec kolor od ciemnożółtego, przez pomaranczowy az do czerwonego. Nadaje się do spozycia na surowo (np posypany cukrem), jego smak moze przywodzic na mysl mango badz marakuje, nie jest to jednak najpopularniejszy sposob jego uzycia. Popularne jest miksowanie tamarillo z mlekiem bądź woda i cukrem, celem uzyskania orzezwiajacego napoju. Kolejnym pomyslem na wykorzystanie go, jest przygotowanie typowego ostrego sosu, zwanego lokalnie ají de tomate de árbol. Słowo ají (czytaj ahi) w latynoskim wariancie języka hiszpańskiego może oznaczać ostra paprykę, ostry sos badz potrawe do przygotowanie ktorej jednym z glownych skaldnikow byl jeden z niezliczonych rodzajów ostrej papryki. Jezeli nie mamy tamarillo z powodzeniem mozemy przyrzadzic ten sos zastepujac jeden owoc dwoma srednimi pomidorami obranymi ze skorki (wtedy mozna tez dodac odrobine - najwyzej lyzeczke drobno posiekanego pora). Ten sos jest typowym dodatkiem do niemal każdej potrawy w tym kraju - od pieczonych mies, ryb, przez dania z fasoli do potraw typowo wegańskich.


Składniki:
- 1 tamarillo
- 3 male ostre papryczki suszone (pieprz cayenne)
- łyżka drobno pokrojonej zielonej cebulki
- 3-4 łyżki wody
- opcjonalnie kilka listkow kolendry


Wykonanie:
Tamarillo w całości wrzucamy do wrzącej wody i gotujemy przez nie więcej niż 5 minut, ściągamy z niego skórkę, odkrajamy ogonek i kroimy w male kawałki. Miksujemy owoc i papryczki (owoc łagodzi nieco ich ostrość, dlatego 3 papryczki powinny pasować idealnie) przy użyciu blendera. Dodajmy 3-4 łyżki wody i ewentualnie kilka listkow kolendry i gotujemy na najmniejszym ogniu przez ok. 5 minut. Dodajemy cebulkę i odstawiamy na co najmniej 2 godziny. Sos ma zastosowanie uniwersalne, ale najbardziej pasuje do mięsa. Smacznego! 


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Bolas de verde - ekwadorski przysmak

Do tej pory wszystkie przepisy zamieszczone na blogu były w zasadzie bardzo proste, dziś zapraszam na coś odrobinę bardziej zaawansowanego, a na pewno niestety czasochłonnego, ale za to jaki rezultat! W pierwszym wpisie poświęconym bananom warzywnym (link tutaj) pisałem, jak bardzo uniwersalne jest to warzywo, a także, ze odgrywa podobną rolę w kuchni wielu krajach Ameryki Łacińskiej, jak u nas ziemniaki (nota bene także stamtąd pochodzące), tak więc nic dziwnego, jeśli dzisiejsze danie skojarzy Wam się nieco z ... pyzami ;). Zapraszam na bolas de verde, czyli swego rodzaju pyzy z bananów warzywnych, nadziewane mięsem i warzywami w ekwadorskim rosole wołowym. Tak wiec jeśli niemożliwe jest zdobycie tych bananów, warto spróbować przyrządzić sam rosół, jest naprawdę pyszny, o niecodziennym smaku.Jest to także okazja do ożycia achiote i bulwy manioku, które znajdują się w oryginalnym przepisie, aczkolwiek można jest bez problemu pominąć, a kolor rosołowi nadać np przy użyciu kurkumy. Przepis będzie wyjątkowo długi i szczegółowy, tak wiec dla większej czytelności opisałem go w punktach. Stanowi on w dużej części tłumaczenie znakomitego przepisu opublikowanego po hiszpańsku pod tym adresem (polecam serdecznie, znakomite źródło przepisów, także po angielsku), uzupełniony wskazówkami od mojej ekwadorskiej przyjaciółki, wykonany jednak został osobiście przeze mnie, także wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa. Zapraszam !


Składniki:
  • Do przyrządzenia rosołu wołowego na sposób ekwadorski:
    - 2 litry wody
    - 0,5 kilo mięsa wołowego gulaszowego
    - kości wołowe lub 0,3 kg łaty wołowej (dla dodania smaku)
    - 4 zielone banany warzywne (plantany)
    - 3 pomidory
    - 2 marchewki
    - 1 cebula
    - 1 czerwona lub zielona papryka
    - 6-7 ząbków czosnku
    - garść listków kolendry
    - opcjonalnie 2-3 kolby świeżej kukurydzy i średnia bulwa manioku (ich pominięcie nie wpłynie na smak zupy)
    - łyżka achiote (z powodzeniem można zastąpić łyżeczka kurkumy)
    - łyżka suszonego oregano
    - łyżka kuminu
    - 2 łyżki oliwy z oliwek
    - ostra papryka lub sos chili do smaku (rosół powinien być lekko pikantny)
    - sól i pieprz do smaku
  • Do przygotowania nadzienia:
    - ugotowane i drobno posiekane mięso z rosołu
    - marchewki z rosołu
    - pół czerwonej cebuli
    - 2 jajka ugotowane na twardo
    - pół czerwonej papryki
    -1 pomidor
    - mała puszka groszku
    - 2 ząbki czosnku
    -2 łyżki siekanej kolendry
    - 2 czubate łyżki masła orzechowego
    - 1/3 szklanki rosołu
    - łyżeczka kuminu
    - łyżeczka achiote lub pół łyżeczki kurkumy
    - sól i pieprz do smaku
  • Do przygotowania masy:- ugotowane w rosole banany warzywne
    - 1 surowy zielony banan warzywny starty na tarce o drobnych oczkach
    - 2 jajka
    - duża szczypta soli i pieprzu

Przygotowanie:
  1. Cebulę, paprykę i obrane ze skórki pomidory pokroić w drobną kostkę, kolendrę i czosnek drobno posiekać i na rozgrzanej w garnku odrobinie oliwy przyrządzić sofrito, dodać oregano, kumin, achiote (lub kurkumę), ostrą paprykę  lekko posolić i dodać odrobinę pieprzu. 
  2. Po ok. 15 minutach smażenia dodać mięso i obsmażać w sofrito przez mniej więcej 5 minut, następnie zalać całość 2 litrami wody i doprowadzić do wrzenia.
  3. Do gotującego się rosołu dodać przekrojone na pół banany, po 30 minutach dodać maniok i gotować przez następne 45 minut.
  4. Dodać marchewkę, pokrojony i obrany maniok oraz kukurydze w całości, gotować przez kolejne pół godziny, jeśli mięso nadal jest twarde, należy gotować je tak długo, aż będzie miękkie.
  5. Jeśli dodaliśmy maniok i kukurydze należy je wybrać i odłożyć na bok, będą potrzebne dopiero w momencie serwowania. Mięso i marchewkę także wybrać, a po ostudzeniu pokroić w drobną kostkę. 
  6. Banany zostawiamy w rosole, aż do momentu kiedy będziemy je potrzebować, nie mogą być wysuszone. 
  7. Na patelni przygotowujemy kolejne sofrito, które będzie baza do nadzienia (pomidor, czerwona cebula, papryka, kolendra, czosnek), gdy warzywa będą miękkie, dodajemy najpierw przyprawy, a następnie mięso, marchewkę, groszek, posiekane jajka, masło orzechowe i nieco przygotowanego wcześniej rosołu. Na lekkim ogniu, ciągle mieszając, smażymy wszystko przez ok. 15 minut i odstawiamy, aby wystygło. 
  8. W międzyczasie wyjmujemy z rosołu banany i przy użyciu blendera (lub widelca) przyrządzamy z nich puree, do którego dodajemy startego na tarce surowego banana, wbijamy 2 jajka, dodajemy pieprz i dość dużo solimy,ugniatamy wszystko na gładka masę, jeśli się nieco lepi do dłoni to nie szkodzi.
  9. Z tak przygotowanej masy formujemy kule wielkości sporych polskich pyz, tak aby w każdej mieściła się co najmniej czubata łyżka nadzienia. 
  10. Doprowadzamy do wrzenia rosół i delikatnie wkładamy do niego przygotowane kule.Gotujemy na wolnym ogniu przez 15 minut.
  11. Jeśli mamy maniok i kukurydze, dodajemy je z powrotem do rosołu tuz przed końcem gotowania aby się podgrzały. Kule serwujemy w rosole, z ewentualnym dodatkiem warzyw, posypujemy świeżą natka kolendry i dodajmy po plastrze limonki na każdą porcję. Można tez dodać odrobinę ostrego sosu, smacznego!








czwartek, 5 grudnia 2013

Maduros en almibar - banany w syropie

Wpis na temat bananów warzywnych (link tutaj) cieszył się dużą popularnością, pora zatem przejść z teorii do praktyki. Pierwszy przepis z tym niecodziennym składnikiem powinien z łatwością trafić w gust polskich smakoszy, dziś powiem proponuję maduros w aromatycznym syropie. W tym przypadku można banana warzywnego zastąpić popularnym bananem, który my byśmy nazwali "zwyczajnym", choć efekt nie jest ten sam, głównie ze względu na teksturę. Banan wykorzystany do tego przepisu musi być bardzo dojrzały, niemal czarny. Wtedy mamy pewność, że znaczna część skrobi zamieniona została w glukozę, dzięki czemu jest on naprawdę słodki, miękki, posiada też atrakcyjny kolor i pięknie pachnie. Powinien być też twardy, możliwie mało dotykany, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest kupno zielonych, ładnie wyglądających bananów, a następnie zostawienie ich w temperaturze pokojowej przez kilka-kilkanaście dni, aż będą gotowe do przyrządzenia deseru. 

smażone banany

Składniki:
- dojrzały banan warzywny (maduro)
- 3/4 szklanki brązowego cukru
-szklanka wody
- łyżka masła
- pół łyżeczki cynamonu
- 3 gożdziki
- szczypta mielonej gałki muszkatołowej
- opcjonalnie: 25 ml rumu lub amaretto

Wykonanie:Obieramy banana ze skórki (jeśli jest dobrze dojrzały, to jest to bardzo łatwe) i kroimy w plastry o grubości 1 cm, jeśli będą zbyt cienkie, nie zachowają atrakcyjnego kształtu. Nie zniechęcajmy się czarnym kolorem skórki, wtedy jest najsłodszy!

plantan maduro

plantain maduro

Deser najlepiej przyrządzić w małym garnku z grubym dnem. Na średnim ogniu topimy masło i podsmażamy plasterki banana na złoto, uważając aby ich nie przypalić. Dojrzały banan zawiera dużo cukru, który w zbyt wysokiej temperaturze może ulec karmelizacji, a owoc nabrać przez to goryczy.



W między czasie osobnym garnku rozpuszczamy cukier w wodzie, dodajemy przyprawy i zagotowujemy. Kiedy banan jest już wstępnie obsmażony ( powinno wystarczyć 3 minuty z każdej strony), dodajemy do syropu alkohol (jeśli używamy), mieszamy dokładnie i zalewamy banany syropem. Na wolnym ogniu gotujemy przez 20 minut, w między czasie obracając banany co najmniej 1 raz. Jak widać jest to bardzo prosty, a jednocześnie pyszny deser. Życzę smacznego i zapraszam do pozostawiania komentarzy!

czwartek, 28 listopada 2013

Banany warzywne - plantany

Na pierwszy rzut oka może wyglądać jak przerośnięta wersja znanego nam wszystkim banana - słusznie, bo z botanicznego punktu widzenia, to owoce tego samego gatunku. Jednak różnicę poczujemy gdy tylko dotkniemy jego skórki - twarda, trudna do obrania, w kolorach od zielonego, przez żółty do czarnego. Jeśli już jednak uda nam się go otworzyć i nieświadomi spróbujemy surowego miąższu - smak który poczujemy będzie raczej smakiem surowych ziemniaków niż popularnego owocu - bohaterem dzisiejszego wpisu jest bowiem mało znany w Polsce banan warzywny.

plantan

Zacząć należy od wyjaśnienia nazwy, gdyż jak wiele egzotycznych produktów nie ma ona powszechnie przyjętego odpowiednika w języku polskim. W języku angielskim warzywo to (tak, warzywo, gdyż takie ma zastosowanie w kuchni, o czym za chwilę) określane jest jako plantain w odróżnieniu od słowa banana. W obszarze hiszpańskojęzycznym, gdzie często stanowi podstawę diety, wszelkie odmiany bananów (a jest ich całe mnóstwo!) nazywa się zbiorczo mianem plátano z dodatkowymi określeniami na poszczególne rodzaje. W języku polskim czasem można się spotkać z określeniem "platan" - ale tej nazwy zwykło używać się w odniesieniu do rodzaju drzew popularnych na południu Europy (choć można też znaleźć w Polsce) z charakterystyczną korą, natomiast "plantan", czyli spolszczenie angielskiej nazwy brzmi nieco nienaturalnie.

Prawdopodobnie uprawa bananów rozpoczęła się na obszarze Azji Południowo-Wschodniej, a na kontynent amerykański została przeniesiona w XVI w. przez europejskich kolonizatorów. Wykorzystywani na plantacjach Nowego Świata niewolnicy pochodzili z Zachodniej Afryki, stąd też do dziś widać podobieństwa między niektórymi potrawami z bananów przygotowywanymi w Afryce i Ameryce. W zależności od tego, jak bardzo są dojrzałe, przeznacza się je do innych celów, w uproszczeniu można podzielić je na dwie główne kategorie: 
  • plátano verde (a nawet samo verde): banan najmniej dojrzały, o zielonej i twardej skórze i twardym, jasnym miąższu, zupełnie niesłodki. Nadaje się do spożycia wyłącznie po obróbce termicznej. Można je smażyć, gotować, piec, przygotowywać puree, nadają się jako dodatek do mięs i ostrych sosów. To właśnie ten rodzaj używa się do przygotowania słynnych tostones (przepis wkrótce). 
  • maduros: ich nazwa znaczy tyle, co "dojrzałe". Ich skórka jest miększa (jeśli jednak jest zbyt miękka, nie kupujmy takiego banana), a im ciemniejsza, tym banan jest słodszy.Również mają szerokie zastosowanie w kuchni, lepiej łączą się słodkimi smakami niż ostrymi, najczęściej są smażone lub pieczone. Najsmaczniejsze, gdy skórka jest niemal całkowicie czarna - łatwo się wtedy obiera, miąższ jest bardzo słodki, ma atrakcyjny żółto-pomarańczowy i intensywny aromat, stanowią bazę pysznych deserów, ale nie nadają się do jedzenia na surowo! Najlepiej kupić twardego banana i pozwolić mu spokojnie dojrzeć na szafce w kuchni.

    od lewej: platano verde, maduro i popularny banan
Zielone banany warzywne mogą wydawać się trudne do obrania, jest jednak na to prosty sposób, który przedstawię krok po kroku:
  • z obu stron należy odciąć końcówki banana
  • ostrym nożem dokonujemy dwóch nacięć wzdłuż skórki
  • podważamy kciukiem skórkę na końcu banana i energicznym ruchem przesuwamy palec w dół, dzięki czemu odejdzie pierwsza cześć skórki
  • reszta skórki powinna dać się obrać bez problemu ręcznie, można dokonać dla ułatwienia jeszcze jednego nacięcia. Nie obierajmy banana warzywnego nożem!
  • po obraniu można banany pokroić i włożyć do osolonej wody do czasu aż będą nam potrzebne, dzięki temu nie stracą koloru

    plantan
                           

                           
Ze względu szerokie i różnorodne zastosowanie tego warzywa, z pewnością różne przepisy będą się stopniowo pojawiały na blogu. Zachęcam do eksperymentów! 


środa, 27 listopada 2013

Achiote - latynoski skarb w kuchni

Achiote to przyprawa szeroko rozpowszechniona w kuchni całej Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza w Meksyku, Peru, Ekwadorze, na Karaibach oraz w byłej hiszpańskiej kolonii na Filipinach. Zastosowanie w kuchni mają nasiona drzewa arnoty właściwej. Barwnik z nich powstały jest nazywany annatto i ma współcześnie zastosowanie w barwieniu produktów spożywczych, takich jak np. ser cheddar czy margaryna, a także tkanin. 

po prawej - całe ziarna, po lewej - lekko utarte w moździerzu
Achiote było szeroko stosowane w Ameryce już w czasach prekolumbijskich. Pulpa z owoców kryjących w sobie cenne nasiona była używana do barwienia tkanin i malunków na skórze, a kapłani Majów i Azteków nadawali jej sakralne znaczenie ze względu na podobieństwo do koloru krwi. Do dziś Indianie wykorzystują ją jako farbę do włosów i swoisty odpowiednik szminki. Warto też wspomnieć o medycznym zastosowaniu liści arnoty - w tradycyjnej medycynie używa ich się do zwalczania zakaźnych chorób, nawet tak poważnych jak żółtaczka czy dyzenteria (czerwonka), pasożytów czy infekcji dróg moczowych. Nieco więcej informacji w języku angielskim można znaleźć pod tym linkiem.

Nasiona achiote nadają potrawom żółto-pomarańczowej barwy, stąd też bywają nazywane "szafranem ubogich". W sprzedaży oferowane są w postaci całych ziaren, mielone bądź w formie pasty. Można je dodawać do potraw w całości, lecz ze względu na to, że nawet po ugotowaniu pozostają  twarde, warto je wcześniej rozgnieść nieco w moździerzu. Łyżka utartych ziaren nada dwom litrom zupy pięknej barwy, można też ich używać do barwienia dań z ryżu, ziemniaków czy manioku. Zapach ziaren nie jest korzenny, niezbyt intensywny, może kojarzyć się z aromatem kardamonu lub ziela angielskiego, w gotowej potrawie w zasadzie niewyczuwalny, mogą być wykorzystywane jako składnik pikantnych marynat do mięs, np. przeznaczonych do grillowania. Zawierają dużo antyoksydantów, w tym karotenoidów odpowiedzialnych za dobry wzrok i zdrową skórę.

Ciekawą formą wykorzystania tej przyprawy w kuchni jest oliwa achiote. Dzięki niej możemy nadać naszym potrawom pięknej barwy (świetnie nada się do przygotowania paelli) nie martwiąc się o twarde kawałki ziaren pozostałe w jedzeniu. Czubata łyżka ziaren nada intensywnej barwy ok 120 ml oliwy z oliwek. Oba składniki w małym garnku podgrzewamy najpierw na dużym ogniu, a kiedy achiote na dnie zacznie się intensywnie poruszać zmniejszamy ogień do najmniejszego możliwego poziomu i zostawiamy na 10 minut. Następnie oliwę zlewamy do zakręcanej butelki (słoika) i możemy przechowywać ją w lodówce przez około miesiąca bez utraty właściwości. Tu można znaleźć obrazujące przepis filmik. Zachęcam do wypróbowania achiote w Waszej kuchni i dziękuję za odwiedziny na blogu!